inne materiały dla tej lektury:
Szczegółowe streszczenie lektury „Drzewo do samego nieba” Marii Terlikowskiej to istotne narzędzie w kontekście przygotowań do egzaminów, sprawdzianów i kartkówek. Dzięki niemu, czytelnik ma możliwość dogłębnego zrozumienia niuansów fabuły, co jest kluczowe przy odpowiadaniu na bardziej skomplikowane pytania egzaminacyjne. Szczegółowe streszczenie pozwala również na lepsze zrozumienie relacji pomiędzy bohaterami, co może być istotne podczas analizy i interpretacji lektury. W efekcie, dobrze przyswojone szczegółowe streszczenie pomaga w precyzyjnym i dokładnym odpowiadaniu na pytania podczas egzaminów, sprawdzianów i kartkówek.
W pewnym niewielkim miasteczku, wśród szeregów kamienic i skromnych domków, rosło ogromne drzewo. To nie było byle jakie drzewo. Było to drzewo o takiej wysokości, że wydawało się sięgać aż do nieba. Zostało ono nazywane „Drzewem do samego nieba”.
Na małym podwórku, otoczonym kamienicami z trzech stron i niskim budynkiem dawnej kuźni z czwartej, rosnące drzewo tworzyło naturalny plac zabaw. Dzieci z podwórka uwielbiały to drzewo. Mimo że nie było miejsca na tradycyjny plac zabaw z karuzelą czy huśtawką, drzewo dostarczało im mnóstwo radości i niezapomnianych przygód.
Wysoko wśród liści i gałęzi, dzieci mogły odkrywać zupełnie nowy świat. Każdego dnia było coś nowego do zobaczenia.
Pierwszy konar
Pierwszy konar był jak wyższy poziom w niekończącej się grze wspinaczkowej. Z jego wysokości, dzieci mogły podglądać kuchnię samotnej pani Rachlińskiej. Chociaż była samotna, pani Rachlińska była zawsze życzliwa dla dzieci. Pomogła im, gdy po raz pierwszy wspinali się na drzewo i przetarła im obite kolana wodą utlenioną. Dzieci dowiedziały się od niej o smutnej historii, jak jej dzieci zostały zabite w czasie wojny.
Drugi konar
Drugi konar drzewa to kolejny etap w tej niesamowitej przygodzie. Na początku mama dzieci, pani Lichocka, nie była zadowolona z tego, że jej chłopcy wspinali się tak wysoko. Niepokoiła się, że mogą się zranić, zwłaszcza że mama Doroty wyrażała swoje obawy głośno i dobitnie.
Jednak pewnego dnia, wszystko się zmieniło. Wjechała ciężarówka, która była na tyle duża, że mogła zniszczyć całe podwórko. Dzieci umknęły jej kołom, bo mogły wspiąć się na drzewo. Ten incydent przekonał mamę Lichocką, że drzewo jest bezpieczne – o ile dzieci zachowają ostrożność. Od tego dnia, drzewo stało się oficjalnym miejscem zabaw dla dzieci z podwórka. Wysoko wśród liści i gałęzi, dzieci mogły cieszyć się swobodą, bez obaw o swoje bezpieczeństwo.
Zaklęta Dorota
Drzewo do samego nieba, z kolejnym konarem, przeniosło dzieci w nową przygodę. Tego dnia, kiedy osiągnęły trzeci konar, opiekowała się nimi babcia. Babcia, która przyjechała z Pruszkowa, była prawdziwą mistrzynią wypieków i upiekła najsmaczniejsze bułeczki na świecie. Dzieci postanowiły podzielić się nimi z panią Rachlińską. Babcia poszła z nimi, a obie panie od razu znalazły wspólny język. To dało dzieciom szansę na zdobycie trzeciego konaru.
Trzeci konar był gruby i wygięty na prawo. Jego koniec rozgałęział się, tworząc idealne miejsce na odpoczynek. Stamtąd dzieci mogły podglądać okno zastawione kaktusami. Za nimi dostrzegli Dorotę. Staszek zauważył, że Dorota wygląda trochę jak zaklęta królewna – ale bez długich włosów. Poprosili ją o otworzenie okna, ale Dorota musiała je szybko zamknąć, kiedy wróciła jej mama. Dzieci postanowiły odkląć Dorotę następnego dnia.
Zezuś
Następnego dnia, dzieci musiały zaczekać na odpowiedni moment, by odkląć Dorotę, bo jej mama przecierała szyby. Marzyły także o zdobyciu czwartego konara, ale na nim był Paweł, starszy chłopiec z piątej klasy, a dzieci chodziły do drugiej. Tymczasem na dole, dziadek Frączek wychodził na spacer ze swoim psem, Burłajem. Z wysokości drzewa, Burłaj przypominał lwa, a dzieci czuły się jak w dżungli na baobabie.
Nagle, Burłaj zauważył młodego, chudego kotka i zaczął za nim gonić. Kotek, przerażony, wdrapał się na drzewo. Miał trochę zezowate oczy, więc dzieci nazwały go Zezuś. Postanowiły umyć go i podarować Dorocie – wszak ona nie miała ani kota, ani psa. I tak, wśród liści i gałęzi, dzieci zaczęły snuć kolejne plany odklęcia Doroty.
Zdobycie szklanej góry
Zdobycie „szklanej góry” było prawdziwym wyzwaniem dla naszych małych rycerzy. Kotek Zezuś był dzielny, ale kąpiel i wspinaczka po drzewie nie były łatwe. Zostali trochę podrapani, ale na koniec udało im się przekazać Zesusia do rąk Doroty. Ich rycerska misja była zakończona, a Dorota została odklęta. Ale chłopcy, jak prawdziwi rycerze, musieli jeszcze opatrzyć swoje rany. Pani Rachlińska, zawsze gotowa do pomocy, opatrzyła ich skaleczenia, a potem usłyszeli, co o kocie myśli mama Doroty. Była zła, myśląc, że kot wszedł do domu sam z drzewa. Zamierzała nawet zgłosić to administracji.
Nieprzyjaciel pod drzewem
Następnie, pod drzewem pojawiło się dwóch robotników, którzy rozmawiali o tym, że dom, w którym mieszkały dzieci, zostanie wkrótce rozebrany. Wiedziały o tym, ale teraz zaczęły się martwić o swoje ukochane drzewo. Robotnicy chcieli je ściąć, twierdząc, że liście z drzewa zapychają rynny i że drzewo jest nikomu niepotrzebne. Ale dla dzieci, drzewo było najważniejsze na świecie.
Na następny dzień, dzieci wracając ze sklepu, zauważyły wjeżdżającą na podwórko nysę. Nagle usłyszały łoskot, a potem zobaczyły tłum ludzi gromadzący się na podwórku. Okazało się, że samochód potrącił Pawła, starszego chłopca z piątej klasy. Kierowca twierdził, że chłopiec skoczył mu pod koła prosto z drzewa. Na miejsce przyjechała policja i pogotowie. Cisza opadła na podwórze i wszystko stało się nagle takie poważne. Nasze małe rycerze zrozumiały, że ich drzewo, takie przyjazne i bezpieczne, może stać się także miejscem niebezpiecznym. Ale nie mogły pozwolić, aby je ścięto – to drzewo było dla nich jak dom.
Bożena płacze
W związku z nieszczęśliwym wypadkiem Pawła, nastroje na podwórku stały się bardzo napięte. Policja zdecydowała, że kierowca nysy nie jest winny – Paweł rzeczywiście zeskoczył z drzewa prosto pod koła samochodu. Dzieci zastanawiały się, dlaczego chłopiec postąpił tak nieostrożnie, zwłaszcza że na pewno słyszał nadjeżdżający pojazd.
Kiedy siedzieli u pani Rachlińskiej, usłyszeli płacz pod oknem. To płakała Bożena, koleżanka Pawła. Pani Rachlińska zaprosiła ją do środka na herbatę i ciasteczka. Bożena wyznała, że obawia się, że Paweł mógł skoczyć z drzewa próbując ją zaimponować. Pani Rachlińska pocieszyła dziewczynkę, a potem wszyscy dowiedzieli się, że Paweł musi nosić gips przez sześć tygodni, ale wkrótce wróci ze szpitala. Wtedy zjawił się kierowca z bukietem bzu dla pani Rachlińskiej. Przyniósł też nowinę, że planowane jest ścięcie drzewa dla bezpieczeństwa. Pani Rachlińska zapewniła jednak dzieci, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby tego uniknąć.
Paweł w gipsie, a my w łaskach
Po powrocie Pawła ze szpitala, chłopcy postanowili odwiedzić go. Wdrapali się na piąty konar i zajrzeli do niego przez balkon. Paweł zaprosił ich do środka i okazało się, że chłopiec także chce bronić drzewa. Razem zaczęli zastanawiać się, jak mogą ocalić swoje ukochane miejsce zabaw.
Tajemniczy ogród
Chłopcy spędzali prawie cały swój wolny czas na drzewie. Wszystko co działo się na podwórku obserwowali z tej wyjątkowej perspektywy. Pewnego dnia, kiedy wspięli się naprawdę wysoko, odkryli coś niesamowitego. Między domami, na dachach, rozciągał się bajeczny ogród. Dziewczynka, która tam leżała, czytając książkę, zdawała się być częścią tej magicznej scenerii. Tajemniczy ogród stał się ich sekretem – miejscem, które tylko oni znali i do którego tylko oni mieli dostęp.
Bocianie gniazdo
Odkrycie starego bocianiego gniazda na szczycie drzewa stało się kulminacją przygód dzieci. Wydawało się, że drzewo dosięga nieba, i że nie ma już wyżej, gdzie mogliby się wspiąć.
Całe podwórko za drzewem
Wrzesień przyniósł koniec wakacji i początek nowego roku szkolnego, ale dzieci wciąż korzystały z każdej możliwości, aby bawić się na drzewie. Jednak w październiku, wszystko się zmieniło. Głośny hałas przyciągnął dzieci do okien. Grupa robotników z piłami zbierała się pod drzewem. Dzieci natychmiast zbiegły na dół i spytały dozorczynię, co się dzieje. Ona potwierdziła ich najgorsze obawy – drzewo miało być wycięte. To wywołało gwałtowną reakcję ze strony lokatorów, którzy zaczęli bronić drzewa z różnymi argumentami. Malarz zasugerował, że zamiast drzewa powinni zniszczyć garaż, który zatruwał powietrze. Mama Pawła zasugerowała, że powinny zniknąć samochody, które stwarzały niebezpieczeństwo dla dzieci. A pani Rachlińska zauważyła, że ścięcie drzewa oznaczałoby odebranie dzieciom jedynej radości i zieleni. Wobec tak silnej opozycji, robotnicy nie mieli innego wyjścia, jak odpuścić.
Odwiedziny
Dwa lata później, dzieci przeniosły się do nowego bloku i bawiły się na zielonym skwerze. Z dziewiątego piętra mogły obserwować całą okolicę, ale tęskniły za swoim drzewem. Brakowało im tajemnic i przygód, które drzewo oferowało. Pewnego dnia, tata zaproponował odwiedzenie starego podwórka. Kiedy tam dotarli, okazało się, że miejsce to nie przypominało tego, które pamiętali. Ale jedno pozostało niezmienne – ich drzewo. Wydawało się teraz znacznie niższe niż kiedyś, a wkrótce miało być otoczone wysokimi blokami. Dla dzieci, które tam zamieszkają, nie będzie już drzewem do nieba, jakie pamiętają.
0 komentarzy